Eksperci nie mają wątpliwości co do tego, że minimalne oszczędności na wypadek utraty pracy powinny przekraczać jednorazową pensję miesięczną. Według specjalistów, minimalne zapasy powinny mieć wysokość co najmniej trzymiesięcznego wynagrodzenia. Co prawda nie wystarczą na zbyt długo, jednak dadzą przynajmniej miesiąc spokoju, który można przeznaczyć na aktywne poszukiwanie nowego zatrudnienia.

Warto jednak pamiętać, że tak naprawdę nie ma uniwersalnej wskazówki dotyczącej tego, ile oszczędności na wypadek utraty pracy powinniśmy posiadać, ponieważ wszystko zależy od naszych miesięcznych wydatków. Powinniśmy samodzielnie wyliczyć, ile pieniędzy potrzebujemy, by utrzymać gospodarstwo domowe na przestrzeni 30 dni. Wtedy będziemy mogli określić, jakie oszczędności są nam potrzebne, by przetrwać w przypadku zwolnienia z pracy.

Sam sposób oszczędzania jest oczywiście dowolny, jednak zaleca się skorzystać z lokat bankowych. Mimo to rachunki oszczędnościowo-rozliczeniowe też są przydatne nawet, jeśli odkładane na nich środki nie rosną tak, jak na lokacie. Nie ma też określonego czasu najlepszego do rozpoczęcia oszczędzania. Tak naprawdę zawsze warto zacząć to robić. Powinniśmy bowiem pamiętać, że najprawdopodobniej zajmie nam to sporo czasu. Zwykle uzbieranie oczekiwanej kwoty będącej trzykrotnością miesięcznej wypłaty zajmuje nawet ok. 3 lat.

Dla kogo dobry jest fundusz awaryjny? Oczywiście jest to opcja dobra dla każdego odpowiedzialnego człowieka, który jest w stanie regularnie odkładać jakieś kwoty na konto. Trudno myśleć o takich zapasach finansowych, gdy z trudem wystarcza nam na przeżycie miesiąca. Szczególnie jednak nad funduszem awaryjnym powinni pomyśleć ci, którzy pracują na umowy-zlecenia lub umowy na czas określony i wiedzą, że ich sytuacja może niemal z dnia na dzień ulec pogorszeniu. Lepiej jest się zabezpieczyć na okres między zakończeniem współpracy z jednym podmiotem a znalezieniem zlecenia lub zatrudnienia w innej firmie.