Marcin Suder został porwany 24 lipca z biura prasowego opozycji mieszczącego się w leżącym na południu Syrii mieście Sarakib. Nie było wiadomo, dlaczego islamscy rebelianci zdecydowali się na porwanie Polaka. Nikt nie miał też pojęcia, gdzie może on być przetrzymywany. Początkowo liczono, że może jednak rebelianci zdecydują się go uwolnić, ponieważ dotychczas przeważająca część porwanych dziennikarzy była uwalniana. Jednak z każdym kolejnym tygodniem ta nadzieja gasła.

31 października media obiegła informacja o uwolnieniu polskiego fotoreportera. Okazało się, że poradził sobie samodzielnie i wydostał się z niewoli. Zaraz po odzyskaniu wolności, skontaktował się z polskim Ministerstwem Spraw Zagranicznych, które pomogło mu powrócić do kraju.

Z pierwszych relacji wynika, że Marcin Suder był przetrzymywany w ciemnej piwnicy. Początkowo nie zapewniano mu żadnego pożywienia. Jedzenie zaczął dostawać dopiero po kilku dniach niewoli. Według zapewnień rodziny, Suder, mimo wszystkich przeżyć, jest w całkiem dobrej kondycji fizycznej oraz psychicznej.

Marcin Suder to 34-letni fotoreporter z kilkunastoletnim stażem. Chociaż jego specjalizacją są zdjęcia reklamowe, portretowe i studyjne, to jednak pasjonuje się również fotografią wojenną i dlatego postanowił wybrać się do Syrii, by fotografować różne oblicza tamtejszego konfliktu.

Po tym, jak MSZ wydało oficjalnie oświadczenie dotyczące powrotu fotoreportera do kraju, po raz kolejny przestrzegło też przed wyjazdami do Syrii. Podkreśla się, że jest to obecnie jeden z najniebezpieczniejszych regionów świata nie tylko dla turystów, ale również dla dziennikarzy.

Potwierdzają to statystyki, według których w samym ubiegłym roku w Syrii zginęło 39 reporterów. Natomiast od 2011r., od momentu, w którym w Syrii wybuchł konflikt między rządem a rebeliantami, zginęło w tym kraju już ok. 100 tysięcy osób.