Mimo, że sami Polacy najwyraźniej wcale tego nie dostrzegają, ponieważ wydawało się, iż emigracja rodaków nieco spowolniła, to jednak brytyjski "Financial Times" twierdzi, że na Wyspach Brytyjskich zauważalna jest kolejna, ogromna fala imigrantów z naszego kraju. Brytyjczyków niepokoi przy tym, że chociaż stopa bezrobocia w ich kraju spada, to jednak większość miejsc pracy zajmują pracownicy pochodzący z krajów Europy Środkowo-Wschodniej.

Co ciekawe, wbrew obawom, do Wielkiej Brytanii wcale nie przyjeżdżają wielkie grupy Bułgarów ani Rumunów, których obawiano się w związku z otwarciem granic brytyjskich dla tych nacji. Obywateli tych 2 państw przyjechało w II kwartale tego roku ok. 150 tysięcym, czyli o 9% więcej niż między styczniem a marcem br.

W tym samym czasie imigrantów z krajów już należących do Unii Europejskiej przybyło na Wyspy Brytyjskie ok. 860 tysięcy. To wzrost o niemal 25% w porównaniu do wcześniejszego kwartału. Największą grupę wśród tych osób stanowią Polacy, choć nie brakuje również Litwinów, Łotyszy oraz Słowaków.

Co prawda, część Brytyjczyków wychodzi z założenia, że imigranci odbierają im miejsca pracy i oczekują, że rząd zadba o ograniczenie napływu obcokrajowców, jednak organizacja Migrationa Matters zapewnia, że imigranci wcale nie odbierają pracy Brytyjczykom. Z danych wynika, że w podejmowaniu przez nich pracy na Wyspach więcej jest korzyści niż problemów.

Okazuje się, że imigranci nie odbierają pracy, a powodują powstawanie kolejnych stanowisk, co sprzyja rozwojowi gospodarczemu. Stopa zatrudnienia obcokrajowców jest wyższa niż w przypadku obywateli Wielkiej Brytanii i wynosi 79,2% dla osób w wieku 20-64 lata. W przypadku rodowitych Brytyjczyków jest to 75,4%. Do tego, stopa zatrudnienia rośnie szybciej wśród imigrantów niż w przypadku obywateli.