28 grudnia 2017r. w Meszhedzie, jednym z dwóch największych miast Iranu, rozpoczęły się masowe protesty przeciwko bezrobociu, dużej inflacji oraz korupcji widocznej niemal na każdym kroku. Mieszkańcy zarzucają władzom, że choć otrzymały miliardy dolarów z zewnątrz, w żaden sposób nie poprawiło to poziomu życia obywateli.

Od momentu wyjścia obywateli na Irańczyków, skala manifestów już nie zmalała Demonstracje nie tylko nasiliły się i objęły kilkadziesiąt innych miast, w tym stolicę kraju Teheran, ale też zaczęły dotyczyć już nie tylko konkretnych postulatów, ale zupełnej zmiany rządów.

Obecnie mieszkańcy Iranu domagają się zarówno gruntownych zmian gospodarczych, jak i politycznych, w tym obalenia republiki i przywrócenia monarchii. Ponadto demonstranci chcą, by rząd przestał nadmiernie mieszać się w politykę innych krajów Bliskiego Wschodu i skupił się na ich ojczyźnie.

Manifesty są krytykowane przez prezydenta Iranu Hasana Rowhaniego, który twierdzi, że akceptuje wolność obywateli do demonstrowania swoich poglądów, jednak grozi konsekwencjami za naruszanie porządku społecznego, wywoływanie niepokojów oraz niszczenie mienia publicznego. Według trybunały rewolucyjnego w Iranie, zamieszki mogą zostać uznane za wojnę przeciw Bogu, co w islamskim kraju może grozić karą śmierci.

Najwyższy przywódca duchowo-polityczny Iranu, ajatollah Ali Chamenei zapowiedział w ubiegłym tygodniu, że jego przemówienie do narodu odbędzie się w momencie, który będzie stosowny, jednak podkreślił, że jego zdaniem, za niepokoje społeczne w Iranie odpowiadają „wrogowie Iranu”, czyli państwa, które celowo chcą stworzyć Iranowi problemy wewnętrzne.

Od 28 grudnia podczas ulicznych protestów śmierć poniosło 21 osób.